wtędy

plan nie miał wad. wydrukuje się, em wspomagając swoimi wdziękami rozprowadzi rzecz wsród górników i hutników zamieszkujących olimp. ci się wzruszą, ruszą głowami i komuna padnie

pastę komfort mieli, kredowy papier i powielacz też
brakowało im matryc ale wiedzieli, że ja je mogę mieć

dobra, mówie. jak będę miał czas

ale nie mam. czas podobnie jak bóg objawia się przez brak. o ile brak boga ma ma wymiar absolutny, kosmiczny, wszechmocny, brak czasu jest lokalny. nie ma go tu bo zapewne jest tam. nie w tym zaułku, to w tamtym. nie w tej rzeczy, nie w tym człowieku, ale gdzieś w zasięgu wzroku się czai

odnajdywanie go nadaje życiu znaczenia i mocy byczo jest czas odnaleźć

nie miałam czasu ale podejrzewałem, że skrywa się w ka i w niej go złapię

niestety misja nie śpi i popędza musicie go przycisnąć, podpowiada. misja zawsze ma rację więc kiedy rano wychodzę na świat jot i czy już na tym chodniku stoją

idę w lewo oni dwa metry mną, też w lewo. ja w prawo oni w prawo bierzemy się z ka za wino, zajmują stolik obok

w końcu się poddaję zawijasami jadę w tajne miejsce w hucie potem klucząc na wszelki wypadek do garażu na woli justowskiej to kawał drogi, szmat straconego bez poszukiwań czasu – macie.

drukują. efekt jest piorunujący farba z pasty komfort spływa z kredy i cuchnie bardziej niż zwykle

em się tym nie zraża biegnie do olimpu. puka po pokojach

dlatego komuna padła. przez ten śmierdzacy nibyt